„Ogary poszły w las, czyli… polityczna biegunka” – tekst świadomie zapożyczony w kontekście lokalnego adepta „dziennikarstwa”

Swoje teksty zawsze… piszę sam. Niby to normalne, ale coś czuję, że niektóre teksty niektórych kandydatów… to nie ich pisanie. Żeby to jeszcze tylko chodziło o zapisywanie, tego co myślą, wiedzą i czują. Ale domyślam się, że nie tylko ktoś im te wystąpienia (też okołoprogramowe) pisze, ale też je – za kandydata – wymyśla. A to już gorzej. Ale co mi tam. Ja swoje teksty zawsze… piszę sam. I wymyślam. Inna rzecz, że – jak trzeba – efekty konsultuję z przyjaciółmi. Żaden wstyd – „Razem można więcej”!

Postanowiłem jednak zrobiś wyjątek, bo właśnie kikanaście minut temu znalezłem w necie tekst, który… mógłbym sam napisać! I co do treści, i w podobnej formie. Sobowtór jakiś czy cóś ?!? Mnie też świerzbiła ręka, żeby napisać o wyczynach jednego z lokalnych „dziennikarzy”. Cudzysłów nie jest przypadkowy, lecz zamierzony. Bo taki z niego dziennikarz, jak z koziej… – jak to mawia mój tato.
Chodzą słuchy „po mieście”, że ów „dzienniakrz” ma obiecany etat w pewnym miejskim urzędzie, jeśli sobie na niego zasłuży. Nie wiem, oczywiście, czy to prawda, ale jego śledcza zgoła zaciętość z jaką „ściga” w ostatnich dniach swymi tekstami mnie (sprawa szkoły specjalnej) czy przewodniczącego klubu miejskich radnych PO, Cezariusza „Piotra” Rudyka (dworzec wschodni) może dowodzić prawdziwości tej hipotezy. Oba teksty trudno uznać za przykład obiektywnego dziennikarstwa. Prawda jest taka, że czekam z niecierpliwością aż wyżej wymieniony w swym (nie)uzasadnionym pędzie  do „dokuczenia bez racji” … przesadzi.  Art. 23 Kodeksu cywilego czeka wraz ze mną… Ufam, że wie, iż chodzi właśnie o niego – „wynajętego ogara bolesławieckich mediów”. Ależ nazwa, Mimi!

A oto tekst „świadomie zapożyczony” z Istotnych Informacji. Nie wiem, kto jest autorem, ale mam nadzieję, że wybaczy mi tę „pożyczkę”. Wybaczysz Mimi?

„Ogary poszły w las czyli… polityczna biegunka”

„No i zawrzało w bolesławieckim politycznym tygielku. Chyba idą wybory. Kilka dni temu gruchnęła wieść, że platforma wywaliła na pysk ze swojego klubu Nowaka. Mim(o) wszystko pozwoliło to na podjęcie przez niego decyzji, o której się mówiło od kilku miesięcy – NOWAK na prezydenta! I zrobiło się całkiem ciekawie. Absolutnym hitem ostatnich dni jest jednak kandydowanie z namaszczenia SLD byłego członka PO – Józefa Króla. Wprawiło to bolesławian w kompletne osłupienie, bo przecież Józef Król to były prezydent Bolesławca. Cała perfidia SLD polega na tym, że to nie ten Józef Król. Czy uda się na tym daleko ujechać? Osobiście wątpię. Bolesławiecka platforma ma od dawna swojego mocnego kandydata – Dariusza Kwaśniewskiego. Ciekawe wydają się więc pytania skąd ta mnogość kandydatów skupionych wokół PO i czy platforma dysponuje tak mocnymi kadrami, że może się nimi podzielić innymi komitetami?
Chyba jednak chodzi o coś kompletnie innego. Bolesławiecki elektorat wyborczy PO jest nie do pogardzenia. Szczególnie ostatnie wyniki wyborów prezydenckich pokazały, że jest się czym dzielić. Musiało to bardzo mocno wstrząsnąć władzą ratuszową. Być może zdali sobie sprawę z tego, że marne są szanse wygrania wyborów w I turze. Nie udał się też manewr „Ziemi Bolesławieckiej” z wystawieniem marionetkowego kandydata na prezydenta. Taki konik ich w wyborach nie pociągnie i mogą całkiem zniknąć ze sceny politycznej Bolesławca, tym bardziej że bolesławieckiego Pis-u kompletnie nie widać. Gorsze jest jednak to, że topnieje tak zwana zdolność Romana do zawarcia ewentualnej koalicji po wyborach.
Platforma z komitetem Nowaka i SLD może nieźle namieszać i dopiero to kompletnie rozwścieczyło obecną władzę. Jak mówią niektórzy urzędnicy w mieście: Władza wpadła w polityczną biegunkę. Antidotum – to natychmiastowa kompromitacja lokalnych liderów PO.
Wynajęte ogary bolesławieckich mediów zaczęły początkowo kąsać po kostkach aż wreszcie zdecydowały się na poważne rzucić się do gardeł szefom bolesławieckiej PO. Powody się szybciutko znalazły: dworzec wschodni i szkoła specjalna. Tyle tylko, że w jednej z bolesławieckich szkół podstawowych dzieci niepełnosprawne są noszone między piętrami na plecach konserwatora. Jednak nikt ze względów humanitarnych nie ma odwagi tego filmować. Jest pewna nieprzekraczalna granica walki politycznej a używanie w niej dzieci niepełnosprawnych i ich rodziców, to po prostu zwykłe chamstwo.”

P.S. Jako kandydat na prezydenta oświadczam – z tym panem („dziennikarzem” – ogarem) już w tej kampanii nie będę rozmawiał. Howgh!

P.S.1. Do sprawy szkoły specjalnej powrócę już wkrótce.

 

Dodaj komentarz