„Rzepa” dziury nie znalazła. A „eSOeS” pomógł !

Było tak. Wczoraj zadzwonił do mnie dziennikarz „Rzepy”. Bardzo chciał usłyszeć , że spot (ten o darmowych korepetycjach) był kręcony w szkole. Ale nie był, więc się zmartwił. Rodzice wiedzieli, dzieciaki chciały. Zadymy nie ma. Szkoda. Bo co to za informacja, że „pies pogryzł właściciela”. Jakby tak właściciel pogryzł psa!!! A tak nie ma o czym pisać. Nie udało się. Czy pojawiła się w „Rzeczypospolitej” informacja o projekcie edukacyjnym, do którego nawiązałem w spocie?!? Gdzież tam – przecież to takie pozytywne działanie. A jeszcze autorzy sukcesu z Platformy. Nie było szans. Bo co informować, lepiej przypieprzyć!

Może jednak przypomnę kilka faktów? Napisałem – razem z naczelnikiem wydziału edukacji starostwa – projekt dla uczniów liceów bolesławieckich i szkoły specjalnej (gimnazjum specjalnego). Pięknie go nazwaliśmy: „SOS – Szkoły Otwartych Szans” Wartość projektu 2 mln zł. Sfinansowany w 100%. Czysty „zysk”. Skorzystało z niego 1135 uczniów! Zafundowaliśmy im ponad 11.000 godzin dodatkowych zajęć (darmowych korepetycji). Licealistom z przedmiotów maturalnych. Wychowankom szkoły specjalnej – m.in. – zajęcia komputerowe i naukę pływania. Czy wiecie, że zapisom do grup zajęciowych towarzyszyły kolejki? Czy wiecie, że prowadzący dostawali za 45 minut zajęć 90 zł (brutto)? Czy wiecie, że duża część tych pieniędzy została wydana w naszych (bolesławieckich) sklepach i zakładach usługowych? Czy pamiętacie jeszcze, że za ok. 200.000 zł kupiliśmy sprzęt i pomoce dydaktyczne (komputery i laptopy, rzutniki multimedialne, mikroskopy, kalkulatory graficzne, książki, poradniki, mapy, atlasy itd.).
Czy „uprzejmy donosiciel” pamięta jeszcze, że wcześniej zrealizowaliśmy (my, w powiecie) inne projekty edukacyjne: „Powiat Twórczy, Przedsiębiorczy i Zdrowy” i „Powiat Otwartych Szans”? Czy pamiętacie, że współtworzyłem dwa dolnośląskie (komplementarne) projekty dotyczące modernizacji kształcenia zawodowego
(wartość obu ok. 170 milionów zł). Dla wszystkich dolnośląskich uczniów techników i zawodówek?

Czy nie warto mówić o naszych (i moich) osiągnięciach? Trzeba. Bo kampania wyborcza to czas przekonywania wyborców do siebie. Ja dużo pracuję i mam sukcesy. I będę o nich mówił. Niech inni kandydaci wymyślają, co by tu można zrobić. Ja wiem. Ja już to zrobiłem.

Takie programy mogą być realizowane w całej Polsce. Nie tylko w naszym powiecie i w naszym województwie. Dlatego chcę zostać posłem!

Wyzywam Anonima na pojedynek, czyli… walka z wiatrakami ?

Różne miałem doświadczenia z dyskusji na forach kilku portali. Najczęściej nie najmilsze. Bo wiadomo, że odwaga prezentowana anonimowo.. coraz tańsza. Raz się nawet wkurzyłem do tego stopnia, że zaproponowałem „anonimowym harcownikom” spotkanie „fejstufejs”. Czekałem na nich w „okrąglaku” (budynku starostwa). I co? Nie przyszli.
Od jakiegoś czasu nie czytam komentarzy na forach ani sam się tam nie udzielam. Bo „szkoda prądu”. Co mnie, cholera, wzięło, żeby dziś zajrzeć. Ale zajrzałem. Dlaczego? Otóż portal „Bolec Info” organizuje debatę kandydatów do sejmu z powiatu bolesławieckiego, na którą się wybieram. Zdecydowałem się na to, ponieważ nie spotkałem dotychczas żadnego z moich konkurentów na ulicach Bolesławca i okolicznych miejscowości (które przemierzam od ok. trzech tygodni). Postanowiłem więc pomówić z nimi na tej debacie (powiedzieli, że przyjdą). I właśnie z okazji debaty zerknąłem na komentarze dotyczące tego wydarzenia. Znalazłem tam taki oto anonimowy wpis – cytuję:
„ale znając życie, moher zagłosuje na tego śmiesznego D.Kwaśniewskiego …”.

Szanowny Panie, Szanowna Pani (nie wiem, kim jesteś, Anonimie)!
Przyjdź na debatę. Poproszę Cię publicznie, żebyś mi powiedział, może nawet udowodnił, dlaczego – Twoim zdaniem – jestem „śmieszny”. Starczy Ci odwagi!?! Założę się, o co chcesz, że nie. Ja tam będę.
POgadamy 🙂

Chcę być posłem z Bolesławca, ponieważ…

Jeden z lokalnych portali zadał kilkanaście pytań bolesławieckim kandydatom na senatora. O posłach zapomniał (?). A może jest nas za dużo. Ja postanowiłem sam sobie zadać najważniejsze z tych pytań. I odpowiedzieć. Zapraszam do lektury i dyskusji.

1. Dlaczego nadaję się na posła?
Decyduje o tym suma moich życiowych doświadczeń. Zarówno filologiczne wykształcenie (wraz ze studiami podyplomowymi, m.in. z zakresu zarządzania), jak również doświadczenia zawodowe – praca w administracji rządowej (wojewódzkie instytucje edukacyjne) i samorządowej. Od dwunastu już lat pracuję w starostwie. Jestem praktykiem, który procesu legislacyjnego i finansów publicznych nauczył się w trakcie realizacji konkretnych zadań. Z sukcesem. Współtworzyłem ponad 200 uchwał zarządu i rady powiatu, konstruowałem budżety. Umiem pracować w zespole, potrafię rozmawiać i przekonywać do swoich argumentów. Jestem gotów, aby aktywnie uczestniczyć w pracach komisji sejmowych. Nie muszę się uczyć „bycia posłem”. Sala sejmowa i mikrofon mnie nie przestraszą 🙂

2. Dlaczego mam szansę wygrać w tych wyborach?
Szanse są duże, a wynikają one z prostego rachunku. Platforma Obywatelska, z list której startuję, zdobyła w naszym okręgu wyborczym – 4 lata temu – sześć mandatów. Przeprowadzone badania i analizy wskazują, że mam realne szanse ubiegać się już o 4 – 5 mandat. Wszystko więc w rękach wyborców. Jestem przekonany, że wreszcie po 20 latach ziemia bolesławiecka może mieć posła. Musimy tylko w to uwierzyć! Posła, który będzie skutecznie zabiegał o dobrze rozumiane interesy naszego regionu: gmin i powiatów leżących pomiędzy Nysą Łużycką, Kwisą a Bobrem. Region ten łączy wspólnota celów. Chcę być posłem małych miast i wsi. Tych, o których na co dzień posłowie z Legnicy. Lubina czy Jeleniej Góry nie zawsze pamiętają. Bo mają swoich wyborców. Przecież… „bliższa koszula ciału”.

3. Gdybym wygrał, co to zmieni w moim życiu zawodowym? Z czego będę musiał zrezygnować?
Prawdę mówiąc, zmieni się wszystko. Nie mogę być posłem, będąc jednocześnie członkiem zarządu powiatu i radnym. Będę musiał zrzec się mandatu i funkcji. Ale jestem pewien, że w sejmie przysłużę się mieszkańcom naszego regionu. I ich nie zawiodę. Dzięki samorządowemu doświadczeniu. Dziś współtworzę prawo, realizuję projekty dla jednego powiatu – bolesławieckiego. Jeśli zostanę posłem, będę z równym zaangażowaniem pracował nad systemowymi rozwiązaniami dla całego kraju. A szczególnie pamiętał o 12 powiatach dwóch dawnych województw: jeleniogórskiego i legnickiego.

4. Co chcę zrobić jako poseł, jeśli wygram?
Działać z całych sił, wykorzystując umiejętności i doświadczenie, w dwu obszarach.
Po pierwsze; przyczynić się do racjonalizowania przepisów, które utrudniają nam życie na co dzień. Przede wszystkim z zakresu edukacji, współpracy z UE i polityki regionalnej oraz stosunku „państwo – samorząd” („mniej państwa w państwie”). Bo na tym się znam najlepiej.
Po drugie; zajmować się wszystkimi istotnymi dla nas sprawami, z którymi nie mogą poradzić sobie wójtowie, burmistrzowie czy starostowie (bo leżą poza kompetencjami samorządów), a w pozytywnym ukończeniu których poseł może pomóc. Jest ich wiele. „Otwarcie” naszego subregionu na świat: to – m.in. – konieczność dalszej modernizacji magistrali kolejowej E30 (uwaga: również przywrócenie Bolesławcowi i innym miastom „związanym” z tą linią bezpośredniego połączenia kolejowego z Warszawą) oraz zabieganie o inwestycje drogowe na drogach krajowych, np. nr 94 (most na Bobrze!) i nr 30 oraz wojewódzkich (np. 296, 297, 364). Rozwój naszego subregionu to także zabieganie o pozyskanie inwestorów (np. powrót zaangażowania KGHM). To wreszcie partnerskie i systemowe (czyli wielu samorządów) działania na rzecz zwiększenia ruchu turystycznego, który jest naturalnym czynnikiem rozwoju gospodarczego. Musimy wypromować „północno-zachodnią” część Dolnego Śląska, w tym Bory Dolnośląskie, która w niczym nie ustępuje atrakcyjnością Sudetom).
Po trzecie, będę zabiegał o mądre „inwestowanie w człowieka”, przede wszystkim w młodych ludzi. Rozsądna inwestycja w „kapitał ludzki” jest równie ważna jak inwestycje infrastrukturalne. Mam pomysły na dofinansowanie przedszkoli (w ramach pieniędzy już przeznaczanych na edukację!!!) oraz poprawienie efektywności nauki języków obcych czy przedmiotów matematyczno-przyrodniczych. Jest kilka ustaw i rozporządzeń, za które wziąłbym się z ochotą. I drżyjcie nieżyciowe przepisy!!!

5. Czy poseł jest potrzebny ziemi bolesławieckiej?
Tak, bardzo. Nie mamy go już 20 lat! I jeśli ktoś mówi, że obecnie „poseł mało może”, to ja mu odpowiadam: po pierwsze, jesteś hipokrytą; po drugie – poseł posłowi nierówny. Ja będę posłem z wieloletnim doświadczeniem samorządowym. Nie ma lepszej „szkoły”, lepszego przygotowania do „bycia posłem” niż codzienna praca na rzecz mieszkańców. Poza tym – mówię o tym codziennie na ulicach miejscowości naszego powiatu, które przemierzam – ważne jest też to, że z mojej poselskie pracy moi pracodawcy (czyli mieszkańcy) będą mnie mogli rozliczać każdego dnia. W biurze poselskim, na ulicy czy w sklepie. Bo ja jestem… stąd! Od nas.

6. Co mówię wyborcom, aby na mnie zagłosowali?
Tłumaczę, dlaczego mam większe szanse niż pozostali kandydaci z Bolesławca (pisałem już o tym). Przypominam efekty moich dotychczasowych działań (wielu je pamięta: i z czasów „szkolnych”, i samorządowych). Podkreślam, że poradzę sobie jako poseł, bo już wiele lat zajmuję się stanowieniem prawa. Dodaję też, że jako (przyszłemu) posłowi (przyszłej) koalicji rządzącej będzie mi łatwiej przekonywać do moich propozycji… sejmową większość. A tylko to pozwala skutecznie działać. Pisanie płomiennych interpelacji z pozycji sfrustrowanego posła opozycyjnego mnie nie pociąga.

7. Jak brzmi pięć najważniejszych punktów mojego programu wyborczego?
Scharakteryzowałem je krótko w odpowiedzi na pytanie nr 4. W skrócie:
1. Wspieranie inwestycji komunikacyjnych (pozostających poza zasięgiem władz samorządowych).
2. Inicjowanie subregionalnych (partnerskich) działań samorządowych na rzecz zwiększenia ruchu turystycznego (Nysa Łużycka – Kwisa – Bóbr oraz Bory Dolnośląskie), aby turyści zostawiali jak najwięcej pieniędzy w kieszeniach lokalnych przedsiębiorców.
3. Tworzenie rozwiązań prawnych, które umożliwią inwestowanie w „kapitał ludzki”, przede wszystkich w edukację „przez całe życie” i wykorzystanie w tym celu doświadczeń organizacji pozarządowych.
4. Wprowadzenie pragmatycznych (wypróbowanych na poziomie powiatu i Dolnego Śląska) zmian dotyczących kształcenia zawodowego i jego związku z rynkiem pracy (pracą zawodową).
5. Ułatwienie samorządom, stowarzyszeniem i mieszkańcom (np. przedsiębiorcom) korzystania ze środków finansowych UE w latach 2014 – 2020 (mądry „podział” tych pieniędzy i uproszczenie barier biurokratycznych).

8. Dlaczego startuję akurat z tego komitetu?
Jestem członkiem partii politycznej – Platformy Obywatelskiej RP. I przewodniczącym jej struktur miejskich w Bolesławcu. A poza tym uważam, że program PO, nasza wizja rozwoju kraju, czyli jego konsekwentna modernizacja, „budowanie” to dosłowne i to rozumiane przenośnie (budowanie społeczeństwa obywatelskiego), są lepsze niż propozycje innych ugrupowań, które chciałyby Polską rządzić. Chcę rzeczywiście jutra bez obaw – dlatego odrzucam zarówno pomysły np. PiSu, jak i SLD.

9. Jeśli przegram…
Żaden z kandydatów do sejmu czy senatu nie przegra. Już sam start, czyli aktywne uczestnictwo w kampanii wyborczej i prowadzenie dyskusji o naszej przyszłości, jest dobre. Bo wzmacnia – tak wciąż jeszcze niedojrzałą – polską demokrację. Mogę tylko wygrać. Jeśli zostanę – pierwszym od tak wielu lat – posłem z Bolesławca.

Przez żołądek do serca turysty, czyli „Zasmakuj w Borach”

Już sam tytuł projektu mówi, po co go robimy: „Odkryj urok Borów Dolnośląskich – kampania promocyjna na rzecz zwiększenia ruchu turystycznego w subregionie Bory Dolnośląskie”. Chcemy oczarować naszymi borami, Nysą Łużycką, Kwisą i Bobrem, pięknymi zabytkami i wyjątkowymi imprezami, które od lat z powodzeniem organizujemy. Jest ich wiele, m.in. Bolesławieckie Święto Ceramiki i Festiwal „Blues nad Bobrem”, zgorzeleckie „Jakuby” i Festiwal Teatrów Ulicznych, „Jagodowe Lato” w Ruszowie i „Święto Grzybów” w Węglińcu czy Festyn Wielokulturowości „Folklorum” i Mała Wielkanoc „Na styku czterech kultur” organizowane przez Gminę Pieńsk. Chcemy „zauroczyć”, rozkochać w naszej ziemi jak najwięcej turystów, by przyjechali i zostawili u nas… jak najwięcej pieniędzy. Na regionalne produkty, w restauracjach, motelach i sklepach. Bo promocja turystyczna służy przecież rozwojowi regionu. Taka jest prawda! Niby… „oczywista oczywistość”, ale ciągle więcej się o tym mówi niż robi (że jestem jednych z tych, którzy robią).

Próbujemy więc różnych sztuczek, aby ich „zauroczyć”. Jednym z ostatnich pomysłów jest, aby trafić „przez żołądek do serca turysty”! Wiadomo, że to skuteczny sposób. I udało się. Wydana w ramach projektu książka kucharska „Zasmakuj w Borach” zapowiada się na wielki przebój! To prawdziwy hit kulinarny. Blisko pięćdziesiąt przepysznych potraw sławiących kuchnię naszego regionu: soczyste mięsa, wymyślne pierogi, gulasze, sałatki i kuszące nalewki. Niektóre nazywają się niezwykle (cevapcici, kartacze, sudzukakia czy moussaka), ale smakują… równie niezwykle. Palce lizać!

Wspaniałym pomysłem okazało się zaproszenie do układania naszej książki kucharskiej nie tylko restauratorów (m.in. z „Opałkowej chaty” i gospody „Kruszyna”), ale… przede wszystkim pań z kół gospodyń wiejskich. To one wyciągnęły z domowych szuflad rodzinne, często „wiekowe” przepisy. Powiem krótko – te przepisy i te potrawy muszą ujrzeć światło dzienne i trafić na nasze stoły. Wiem, bo niektórych już skosztowałem. Jak mawia mój tato – „Niebo w gębie! ”Kolejny więc raz okazuje się, że razem możemy zrobić więcej, lepiej i… smaczniej.
Pamiętając o autorach wszystkich potraw, dziękuję szczególnie gospodyniom z Kliczkowa, Bolesławic, Lipian, Bożejowic-Rakowic (fantastyczny „Indyk faszerowany z sosem żurawinowym” Grażyny Kafel), Danucie Kalinie z Żeliszowa (za „Mieszaninę wielkanocną”) oraz Władysławowi Boczarowi (za przepisy na pasztet i gulasz maślany z dziczyzny). Większa liczba – zadowolonych – turystów to będzie również Wasza zasługa !
Dziękuję Wam za współpracę 🙂

Wyborcze refleksje, czyli buziak, bluzgi i zadanie dla wszystkich

Kampania to kampania. A bycie kandydatem zobowiązuje. Pojechałem więc z przyjaciółmi „w teren”. Zaopatrzeni w wyborczą ulotkę i sympatyczne gadżety ruszyliśmy w sobotni ranek przed siebie. Nie pierwszy to nasz raz, gdy – przemierzając ulice – rozmawiamy z ludźmi, ale i tak ciekaw byłem reakcji. Cel: Lubań, Gryfów i Lwówek Śląski. Miejskie targowiska, rynki, ulice… I dziesiątki rozmów, kiwnięć głową (i na „tak”, i na „nie”), uśmiechów, ale też – choć zdecydowanie mniej – wrogich spojrzeń i pyskówek. Dużo informacji… do przemyśleń.

Cieszą oczywiście przyjazne gesty. Dodają otuchy – a zdarzało się – rozmowy: „Od „Kaczora”? Nie?” Z Platformy? To daj Pan…„. Tym bardziej, że targowiska to nie najłatwiejszy dla nas teren, bo wielu tam starszych ludzi. A ci – jak wieść gminna niesie – raczej za PiSem. Ale nie było tak źle. Kilka razy podchodziłem do kogoś, zakładając, że mnie pogoni, a… nie pogonił! Największym „sukcesem” był buziak od pewnej pani, która tuż przed targowiskiem sprzedawała miód. To był „słodki całus” dla… Kwaśniewskiego. Spodobał nam się ten koncept, więc resztę dnia wręczaliśmy ulotkę wraz ze słodyczami, żeby… „osłodzić nazwisko kandydata”. Nawet cukierki musieliśmy dokupić w Gryfowie – oczywiście w „Biedronce”! Się wie!!!

Nieprzychylnych reakcji było zdecydowanie mniej. I były najczęściej… fajne, kulturalne. „Platforma? Nie dziękuję. Mam innego kandydata.” Odpowiadałem uśmiechem, pozdrowieniem i zaproszeniem do głosowania w dniu wyborów. Próbowałem – mimo deklaracji, że „nie” – poczęstować cukierkiem bądź lizakiem. Nie wszyscy przyjmowali. Tylko dwa razy poszło na „ostro”. Raz jakiś gość z puszką piwa powiedział nam – cytuję – „Spierdalajcie” i odpłynął (marynarskim krokiem zresztą) w dal… Inny – na targowisku – wygarnął mi, że jestem ze „złodziejskiej bandy”, ale – gdy próbowałem dopytać, dlaczego mnie tam nazwał – odszedł. W sumie: naprawdę nieźle. Można się różnić, ale nie trzeba się okładać pięściami czy słowami. I tak właśnie było. Zmartwiło mnie co innego…

Trzy miasta, kilka godzin spędzonych wśród ludzi i aż (!) kilkanaście… dających do myślenia a zarazem smutnych sytuacji. Młodzi ludzie. Mężczyzna wsiadający do dobrego samochodu, młoda – dobrze ubrana – dziewczyna, matka z wózkiem i dzieckiem. I wyrażona zdecydowanie deklaracja: nie pójdę na wybory, nigdy nie byłam i nie zamierzam, nie obchodzi to mnie. „Wybory? I tak zrobią z nami co chcą.” Wkurzałem się. Próbowałem reagować, namawiać, pytać „dlaczego”. Nikt nie chciał rozmawiać. Odchodzili.

Zrobię wszystko (co rozsądne i w granicach prawa), aby wygrała partia, której jestem kandydatem. Bo po prostu wierzę, że to najlepszy scenariusz dla Polski, dla naszej przyszłości. Zrobię wszystko, aby zostać posłem. Bo wiem, że się przydam. Ale zrobię też wszystko, aby takich ludzi, którzy nie chcą głosować (a więc współdecydować – też o sobie przecież!), było jak najmniej. Co więcej – to już zadanie dla nas wszystkich. Namawiajmy niezdecydowanych. Edukujmy ich. Mniej ważne na kogo oddadzą swój głos. Byle poczuli obowiązek głosowania. Ja sam namówię ich mniejszą ich grupę niż możemy my… razem. Razem zrobimy więcej 🙂

PS. Jutro też ruszam wśród ludzi. I nie ma „zmiłuj się” !

„Wszyscy lubimy kolegę Kwaśniewskiego” – polub to !


Różnie o wizycie Marszałka Sejmu RP, Grzegorza Schetyny, w Bolesławcu pisały lokalne media, co znalazło swój wyraz w tytułach zamieszczanych relacji. Znalazłem tytuł „aksologizujący” – „Schetyna chwali Bolesławiec” (Bolec.info), oszczędno-syntetyczny – „Schetyna w Bolesławcu” (otoboleslawiec.pl) czy wreszcie kandydacko-poselski: „Kwaśniewski: Głos na PO to głos na nowoczesną Polskę” (Istotne.pl).

Ale najbardziej podoba mi się tytuł na „bobrzanach”! – „Wszyscy lubimy kolegę Kwaśniewskiego”. Łał!
Dlaczego? Bo jest twórczym rozwinięciem mojego „prehasła przedwyborczego”: JEDEN (lubiany kolega Kwaśniewski) DLA WSZYSTKICH, WSZYSCY (głosujmy) NA JEDNEGO (ulubieńca Kwaśniewskiego)”!

I mego zadowolenia nie zmącił nawet fakt, że w sondzie futrzanego portalu jestem liderem rankingu na… najgorszego posła. Bo tak sobie myślę: lepszy nawet „najgorszy” niż żaden… od dwudziestu już ponad lat.

Dlatego proszę i apeluję: Polub mnie, drogi czytelniku „bobrzan” (i nie tylko „bobrzan”)!

PS. Ponoć nie ważne, jak mówią; ważne, by mówili i nie przekręcili nazwiska. Bernard… nie przekręcił.
chyba mnie lubi 🙂

Nowe wyzwania na nowy rok szkolny

A taki tekst się ukazał w dzisiejszym wydaniu „Istatnych Informacji” (gazety):


29 sierpnia w pracowni geodezyjnej Zespołu Szkół Budowlanych spotkały się osoby, które zarządzają powiatową edukacją. Tradycyjnie omówione zostały sprawy związane z rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Dużo pracy, nowe wyzwania i… pełna mobilizacja.
Rozpoczęło się uroczyście. Dariusz Kwaśniewski – członek zarządu powiatu – wręczył powierzenia stanowisk trzem dyrektorom: Andrzejowi Leśniewskiemu (Zespół Szkół Elektronicznych), Mirosławowi Sakowskiemu (II Liceum Ogólnokształcące) oraz Małgorzacie Kowalskiej – p.o. dyrektora nowo utworzonego Zespołu Resocjalizacyjnego
w Iwinach, w którym – obok ośrodka socjoterapii i wychowawczego – pojawiło się… gimnazjum, dla wychowanków zespołu.
W czasie spotkania 11 dyrektorów przedstawiło organizację szkół i placówek w nowym roku. Wszystko gra: nauczyciele są, stan techniczny budynków właściwy, priorytety pracy określone. Matury i egzaminy zawodowe muszą być zdane znów świetnie – pozycja lidera w województwie zobowiązuje. Ważne jest też, by szkoły przygotowały się do reformy programowej, która trafia do szkół ponadgimnazjalnych już we wrześniu 2012 roku. Będzie to o tyle łatwiejsze, że dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Zawodowych, Laura Słocka – Przydróżna, jest liderem wprowadzanej reformy – „Promotorem zmian w kształceniu zawodowym”. Mamy więc blisko do osoby, która o reformie… wie wszystko. Koordynacją szkoleń niezbędnych szkoleń zajmie się natomiast dyrektor powiatowego centrum kształcenia kadr – Cezariusz Rudyk. Okazało się też, że Multimedialne Centrum Informacji Pedagogicznej i Bibliotecznej (utworzone przy pomocy pieniędzy unijnych) czeka na użytkowników, a bursa szkolna przyjęła komplet wychowanków. Młodzieżowy Dom Kultury gotowy jest na przyjęcia nowych adeptów sztuk wszelakich, zaś powiatowy Międzyszkolny Ośrodek Sportowy ustala – jak co roku – zasady współpracy z klubami sportowymi z terenu powiatu. Krótko mówiąc: dyrektorzy gotowi i pełni zapału do pracy!

Alicja Krzyszczak, naczelnik wydziału edukacji, przekazała informację, że w wyniku zdanych w czasie wakacji egzaminów 12 kolejnych nauczycieli uzyskało tytuł nauczyciela mianowanego. Oficjalne wręczenie aktów mianowania odbędzie się na wrześniowej sesji rady powiatu. Dobra organizacja pracy szkół, świetna kadra oraz racjonalna struktura wydatków, charakteryzująca Powiatowe szkoły i placówki, pozwalają zakładać, że edukacja przysporzy naszemu powiatowi kolejnych sukcesów.

Dariusz Kwaśniewski powiedział: To już 13 rok szkolny, który rozpoczynam wraz ze szkołami ponadgimnazjalnymi. Dużo czasu, zrealizowanych celów i dużo fajnych emocji i wspomnień. Przed nami kolejne wyzwania. Damy sobie z nimi radę, a „trzynastka”… okaże się szczęśliwa !