RUNdka – sztafeta pozytywnych emocji

wszyscy galeria

RUNdkę wymyśliłem przed rokiem. Kombinowaliśmy, jaką formę nadać naszej akcji Polska Biega, skoro reprezentujemy powiat.  A Powiat Bolesławiecki to sześć gmin, kawał ziemi (bo 1303, 26 km2) i setki kilometrów dróg (tylko „powiatowych” 300!), ścieżek i duktów. Wcześniej biegaliśmy w lesie przy Piastów i biegaliśmy wokół bolesławieckiego rynku. Ale to… nie było TO! I wtedy pomyślałem: „To musi być trasa przez wszystkie gminy: powiedzmy „pi razy drzwi” sto kilometrów. A że sto kilometrów to duuużżżżżżżżoo, więc… sztafeta!

Wzięliśmy mapę, zakreśliliśmy potencjalną pętlę i razem z moim kolegą” od sportu i rekreacji (Edkiem „Edem” Spraskim) ruszyliśmy w trasę. Autkiem znaczy się. Wyszło 102 i pół kilometra. Ktoś rzucił: „Trasa na sto dwa”! I tak już zostało.

Krzyś Krzemiński wymyślił nazwę – udana, trochę mu „zazdroszczę” konceptu. „Run” – z ang. biegać, biec, przebiec. Spodobała mi się gra słów i możliwość dwu odczytań. Bo – z jednej strony – „rundka”, czyli bieg wokół (w tym przypadku wokół Bolesławca – było nie było „stolica” powiatu!), z drugiej „randka” – czyli… miłosne, pełne ciepłych uczuć spotkanie. Ostała się więc RUNdka!!! Popuściliśmy wodza wyobraźni (językowej) i powstały nasze biegowe hasła. Kasia Biegasiewicz-Mularczyk rzuciła „Randka z Powiatem to nie grzech”! a Andrzej Stefańczyk dodał: RUNdka – bieg na każde nogi”. Tę myśl wykorzystał twórczo Karol Stryja (szef „piaru” galerii BCC), tworząc tegoroczny plakat naszego biegu. Głównym elementem plakatu są „przystojne” (choć mocno… owłosione) męskie (???) nogi. Do dziś się spieramy… czyje! Może ktoś wie? 🙂

RUNdka (a może randka?) – wsparta przez kolejnych pasjonatów biegania – zaczęła uwodzić kolejne osoby. Przybywało współorganizatorów, którym proponowałem współpracę. Głównym mianowałem Powiatowe Centrum Edukacji i Kształcenia Kadr (uff, ja to nazwy wymyślam…), a właściwie – wchodzący w skład centrum – Międzyszkolny Ośrodek Sportowy. Wiedziałem, że Cezariusz „Piotr” Rudyk podoła (jak zawsze). Janusz Baranowski i Jurek Stanik staną na wysokości zadania, zaś Ania Salej – nasz „dyrektor zarządzający” RUNdki – poukłada z organizacyjnych puzzli uroczą biegową mozaikę. I poukładała!

Pobiegliśmy!

RUDka była bardzo udaną randką!

Co zapamiętam z tegorocznej sztafety! Dużo. Wiadomo: 102,5 km wspaniałego biegu to setki zdjęć. Setki wspomnień i wrażeń. Stu uczestników: 99 osób i pies Zenek! Najbardziej doświadczony biegacz, czyli pan Rajmund (70+) i 16-miesięczne bliźniaczki Krystiana Góry. Uczniowie ZSOiZ i „Szpikolada” – pod dowództwem dyrektor Laury Słockiej-Przydróżnej i Artura Kwiatkowskiego. Waldek Krzemiński i Iwona Banasiak wraz z wychowankami szkoły specjalnej oraz przesympatyczni uczestnicy WuTeZetów (opiekun Marek Markowski). Całe biegające rodziny, np. Ani Domańskiej czy Stefańczyków. Footbal Academy Damiana Sawczaka z grupą młodych, ale jakże zaangażowanych w grę piłkarzy. Nie zapomnę energetycznego pokazu spinningu w wykonaniu teamu Daniela Milewicza. Zapamiętam konkursy i nagrody (m.in. mapy szlaków turystycznych Borów Dolnośląskich i borowa książka kucharska); słodkie „mordoklejki”, czyli „krówki-powiatówki”. I ufundowane przez galerię BCC pyszne lody! Wielu fotografów i operatorów kamer. I uśmiechy!

RUNdka jest po prostu fajna. Ponad 9 godzin radosnego biegu. Bez rywalizacji i bez pośpiechu. Na luzie. Bez spinania i udawania. Sympatyczny luz! Wspaniali ludzie, świetna atmosfera i bezcenne wspomnienia. A gdy wbiegaliśmy na metę (wspólnie okrążywszy rynek), nie jednej osobie… łezka się w oku zakręciła. Wiem, bo mi mówili.

Z całego serducha dziękuję!
Całej ekipie z PCEiKK (wraz z Kingą!), współpracownikom ze starostwa (Renii, Leszkowi i Kasi), Romkowi „drogowcowi”, medykom (więc Andrzejowi Czeczutce), Laurze i Arturowi, Waldkowi i Iwonie, Markowi, Darkowi i Halinie, Danielowi i biegającemu reporterowi Andrzejowi, dwóm Jankom i piłkarskiemu Damianowi. Fotografującemu Szymonowi i rowerowo-zdjęciowemu Sławkowi. Naszym „szołmenkom” Ani i Klaudii. Karolowi i Miłoszowi oraz BCC. Dziękuję za pyszne „pieczyste” właścicielom firmy „Wędlinodrobex” oraz „Innej bajce”, w której na gorąco (dosłownie i w przenośni) opowiadaliśmy sobie o RUNdkowych przeżyciach. I wreszcie naszemu powiatowemu „VIPowi” – Cezaremu. Ale się nawręczał ! 🙂

A za rok?
Za rok III RUNdka z Powiatem. Rezerwuj majową sobotę!

Spacerując po złotym mieście…

Spacerując po złotym mieście, nie mogłem się nadziwić Pradze. I Czechom. Są tacy beztrosko radośni. Gdy zapytałem – po polsku – o drogę , stojący przed małą restauracją kelner cierpliwie i z uśmiechem… pomógł. Nie tylko na planie miasta pokazał ulicę Rybną, ale nawet kilkanaście kroków podprowadził. „Jesteś z Polski?” –  zapytał. „Tak” – przytaknąłem. Pozdrowiliśmy się przyjaznym spojrzeniem. Polubiłem go. I zawstydziłem po chwili. Zawstydziłem, bo uzmysłowiłem sobie, że przez tyle lat (prawie przez całe życie) myśląc o Czechach,  myślałem o… Pepiczkach.

Bez sensu. Dyktat stereotypu czy może jakieś moje nieuświadomione a zinterioryzowane (choć niewiadomego pochodzenia) przekonanie. Skąd taka myśl? Dlaczego? Bo się tam kiedyś z Niemcami nie trzaskali, a my… Westerplatte i Wizna? Bo akcent inicjalny taki jakiś śmieszny?!? Nie to co nasz – paroksytoniczny (że tak się wyrażę). W zasadzie nie wiem, dlaczego.

Spaceruję po złotym mieście… Wokół tłum życzliwych osób. Mnóstwo języków (najwięcej chyba jednak „naszych” i Rosjan – trochę mnie to dziwi…). Imponujące pierzeje kamienic Józefowa i Starego Miasta. Wyszło słońce (choć na 60% miało padać), więc kolory kamienic jeszcze bardziej kolorowe. Kakofonia architektonicznych stylów i języków… nie przeszkadza. Tłum, którego tak nie lubię, tym razem mnie nie irytuje. Jakoś tak swojsko i normalnie. Bez napinania. Czesi nie chcą – jak my – być Winkelriedem narodów, nie zabiegają o miano najbardziej kochanej przez Boga nacji… Tacy jacyś zwykli. Normalni. Ale – czy dzięki tej normalności, która przecież nie jest ujmą – nie są czasem bardziej od nas szczęśliwi? Przyglądając się im – sprzedającym pamiątki i rysującym turystów – doszedłem do wniosku, że chyba tak. Tak mają fajnie. Nie muszą być… wyjątkowi. Nie ciąży na nich brzemię mesjanizmu.
Ciepło się zrobiło. Złoto lśni w słońcu… Ładnie w tej Pradze.z2