SOS, czyli… inwestycja czy wydatek ?

Napisałem projekt unijny i… tyle fajnych rzeczy się wydarzyło.

„SOS”, czyli „Szkoły Otwartych Szans” – program wyrównywania szans edukacyjnych uczniów szkół Powiatu Bolesławieckiego. Tak brzmi pełna nazwa.  Cieszę się, że realizujemy „eSOeSa”. Dwie osoby (autorzy projektu) i takie efekty: wartość projektu ponad 2 mln zł, 10 tysięcy godz. dodatkowych zajęć z przedmiotów maturalnych, które obrazowo nazywany „darmowymi korepetycjami” (zaznaczę, że większość uczniów – zbadaliśmy to – nie mogła sobie wcześniej pozwolić na korepetycje, za które musieliby płacić rodzice.). Projekt to wsparcie dla licealistów i uczniów gimnazjum specjalnego (np. zajęcia na basenie i zajęcia informatyczne), pomoc psychologiczno-pedagogiczna. Projekt umożliwił nam zakup sprzętu i pomocy dydaktycznych za ok. 200.000 zł (w tym osiem 50-calowych TV, laptopy, rzutniki multimedialne, mikroskopy, ale też książki, atlasy, mapy, globusy, poradniki, zbiory testów itp.).
Pomogliśmy już 1030 uczniom! A projekt trwa…

Tak sobie myślę…
Są ludzie (samorządowcy), którzy twierdzą, ze tzw. „miękkie projekty” są GORSZE niż projekty inwestycyjne.  Że jak się chodnik wybuduje albo drogę, to to jest „coś”, konkret. A jakieś pieniądze dla… ludzi? Szkoda kasy. A ja się na takie gadanie uśmiecham. Nie zgadzam się z tezą, że pieniądze przeznaczone na chodniki z brukowej kostki to INWESTYCJA, a pieniądze przeznaczone dla – np. – młodych ludzi, choćby uczniów, to WYDATEK. Widoczna „subtelna” różnica: inwestycje są „cacy”, a wydatki są „be”. Dobrze napisany projekt „miękki” to inwestycja, która zwróci się kilkukrotnie. To inwestycja długoterminowa, ale niezbędna. Absolwenci naszych „ogólniaków” – bo to oni są w większości beneficjentami naszego projektu zdadzą lepiej maturę, więc będą mieli większe szansę dostać się na „lepsze” uczelnie. Renomowane i państwowe: na uniwersytety i politechniki. I ukończą je. I poradzą sobie w życiu. I w przyszłości – właśnie dlatego, że ktoś w nich „po drodze” zainwestował – będą projektować drogi i mosty, zarządzać firmami budowlanymi, nie zaś… zasuwać na tych budowach z taczkami. Skrót myślowy – wiem. Ale intencja chyba czytelna.

Że się chwalę? Bo jest czym 🙂   Lubię swoją pracę. Bo widzę, że warto.

 


PS. Uczniowie odbierają właśnie indywidualne pakiety edukacyjne.

Poczytaj też:
http://www.powiatboleslawiecki.pl/index.php?id=1409&pid=news#_ftnref2